Jadąc przez wcześniej okupowane terytoria Ukrainy zatrzymują nas widoki z okien naszego busa, który kolejny raz objeżdża ukraińskie drogi i bezdroża. Niektórych wiosek właściwie nie ma, żaden z domów nie nadaje się już do mieszkania. Ze słupów smętnie zwisają porwane przewody elektryczne.
Okolice Iziumu. Na końcu pustej wioski stoi duży rozbity budynek. Przypomina szkołę. W oknach chyba-szkoły piętrzą się stosy drewnianych zielonych skrzyń po amunicji, po podwórku nadal walają się strzępy mundurów z wrogą pikselką. Kilkadziesiąt metrów dalej stoi pokryty już rdzą nieruchomy czołg, którego lufa skierowana jest wprost w wioskę. To, czemu się przyglądamy wygląda jak kadr z filmu wojennego. To ostatnia scena, a po niej przenikliwa, trwająca do dziś cisza. Tylko to nie film. Ludzi, którzy tu byli już nie ma.
Jedziemy wzdłuż ściany spalonego lasu. Zaraz za nim , rozerwany blok mieszkalny. Dwie klatki schodowe. Klatka A i klatka C. Między nimi krater po klatce B. Nie można patrzeć bez emocji na prowizoryczne pomniczki rodzin wzniesione z kamieni i obłożone zniszczonymi maskotkami na trawniku przed blokiem i na podziurawionym jak sito placu zabaw.
Kolejnego pustego domu strzeże stary pluszowy niedźwiedź i wykonany dziecięcymi rękami żołnierz z patyków. Na bramie rozbitego domu pozostał napis- tu żyją ludzie. Niedźwiedziu, powiedz, że ich obroniłeś, proszę.
Jedziemy do dzieci. Te, które nie mają zgody opiekunów prawnych na ewakuację wciąż przebywają blisko frontu. Rozmawiamy o możliwościach wywiezienia ich, jednak bywa i tak, że załatwić się tego nie da. Nastolatki pomagają w rozpakowaniu busa pomocy, którą przywieźliśmy do małej wsi w obwodzie donieckim z myślą o dzieciach i młodzieży. Wieś znajduje się poniżej 40 kilometrów od linii ognia. Na młodzież patrzymy ze szczególną troską. Maluchy, choć są równie pokrzywdzone, czują to samo, rozumieją mniej. Kilkunastoletnie życie nastolatków z trudniejszych rodzin już przed wojną ich nie rozpieszczało, a wojna, która trzeci rok kształtuje ich każdy dzień, to już trochę za wiele.
Witaminy, leki, pomarańcze, soki, owoce w saszetkach, słodkości, dużo artykułów higienicznych, płyn do prania, nowe ubrania, pościel, naczynia jednorazowe. To wszystko czym możemy się dzielić dzięki Państwu wspiera w trosce o dzieci i młodzież tych, którzy są na miejscu i poświęcają im swój czas, obecność i uwagę. A obdarowanym daje jasny sygnał, że świat … że my o nich nie zapomnieliśmy.
Dziękujemy Państwu, że możemy tu być i choć nie możemy sprawić, żeby wojny nie było, możemy próbować uczynić ją choć trochę mniej uciążliwą dla choć niewielu. I dać jasny sygnał - jesteśmy z Wami.
ZUPA NA MONCIAKU
70 1140 2004 0000 3102 8286 2597