Ukraina krwawi


Opublikowano: Feb. 19, 2024

- Macie ciepłe śpiwory?

- Ile chcecie?

- O, na mróz, u nas to luksus, takich używamy tylko dla rannych . Można dwa?

- Bierzcie sześć .

- Możemy?

- Nie pytaj.

 

Zmieniamy lokalizację. Wysyłamy sobie pinezki, miejsca spotkań często ulegają zmianie.

- Macie te apteczki?

- Mamy.

- Dzięki. Mamy kilku nowych. Przysłali nam gołych.

- Bierzcie. Szybko.

- Co jeszcze chcecie. Buty? Mamy, dawaj numery chłopaków, biegiem.

Ładujemy kolejne auta wojskowych pomocą, która mamy dzięki Państwu. Każdym wedle potrzeb . Nie jesteśmy duzi, nie zaopatrujemy brygad, nie oddajemy sztabom. Pomagamy na samym dole, tylu żołnierzom, ilu zdołamy. Tu saperki, tam kanistry, tu akumulator, tam nosze. Wszystkim - paczki z żołnierskimi niezbędnościami złożone w Gdańsku, grzejki, polski wojskowy chleb upieczony specjalnie dla nich. I serdeczności, słowa wsparcia zaklęte w skarpetkach i Snickersach.

Po zmroku wyjeżdża na spotkanie z nami snajperka. Filigranowa postać. Mamy dla niej indywidualnie przygotowane w Sopocie paczki .Te z wojskowym polarem XS i małymi rękawiczkami taktycznymi i te, które mają wesprzeć, ale i ucieszyć, wojna to nie wszystko. Drobiazgi wyszukane w Galerii Bałtyckiej w Gdańsku przez Małgosię ze Szwajcarii wzruszają młodą snajperkę na obrzeżach Chersonia. Dziewczyna straciła hełm

podczas ostatniej akcj. Już czekamy na dostawę nowego z Polski. Łączymy kropki.

Na nas czas. Przed godziną policyjną zajeżdżamy do żołnierzy w okopach. Rozładowujemy pomoc jak najszybciej, to bardzo kiepskie miejsce na parkowanie kolorowego busa. Nie robimy zdjęć. Torby z lekami sprawiają nie mniejszą radość niż agregat. Cała ekipa wygląda na mocno przeziębioną. Oni się przyzwyczaili, ale żal patrzeć na te wilgotne ziemianki obite wewnątrz folią z logiem zupki chińskiej. Odjeżdżamy. A! O mało co nie zapomnieliśmy. Oprócz generatora, leków, kocy, latarek, polarów zostawiamy im suszarki do butów i powerbanki, bo dzięki generatorowi w ich “domu” jest już prąd, mogą naładować telefony, wysuszyć buty.

Jesteśmy spóźnieni. Żeby przejechać przez blokpost z kolorowymi paszportami ( w naszej szoferce po Chersoniu krążymy we trójkę- Polka, Ukrainiec, Amerykanin) wyjeżdża po nas zaprzyjaźniony wojskowy zbrojonym autem. W środku jest sympatycznie i bezpiecznie. Wojskowi żartują, wszyscy się śmiejemy. Kilkucentymetrowe szyby dają możliwość jechania z zamkniętymi oknami. W naszym busie zawsze jeździmy z uchylonymi szybami, żeby słyszeć czy huki to wylot czy przylot.

Podczas gdy my staramy się spotkać z jak największą ilością żołnierzy i odpowiedzieć na ich bieżące potrzeby , nawet jeśli oznacza to dodatkowy rajd po zamykanych wcześnie nielicznych czynnych sklepach w bombardowanym mieście w poszukiwaniu katuszy z gazem czy piły łańcuchowej, nasz przyjaciel, który przyjmuje od nas karmę i klatki dla zwierząt z narażeniem życia rusza do frontowych wiosek, w których zostało tak niewielu ludzi, że nie są w stanie wykarmić bezdomnych psów. Częśc z nich zapakuje do przywiezionych przez nas klatek i znajdzie im domy poza frontem. Bezalkoholowe piwo dla psa i psie chipsy wywołują uśmiech i żarty. Duch w tych ludziach nie gaśnie.

Czekamy na powrót przyjaciela z zadania. Mijają dni, tydzień, dwa, w końcu trzy tygodnie. Zadanie jest w wyjątkowo ciężkiej lokalizacji, długa cisza niepokoi. Tym razem bardziej niż zwykle. Koledzy, którzy mają kontakt przez radio mówią, że wszystko ok, ale tych dni minęło już tak wiele… Czekamy. Coraz mniej cierpliwie. Wypytujemy. Wracają. Wracają nocą pod osłoną mgły, kiedy drony mniej widzą. Logistyka dotarcia i powrotu jest zabójcza. Szczęście? Cud? Wracają z piekła. Nie wszyscy.

Czy kogoś obchodzi, że zginęli ?! Czy kogoś obchodzi, że przeżyli ?!

Świat wrócił do swoich spraw. A tu w każdej godzinie giną ludzie.

Ciężko ranni żołnierze czekają na ewakuację w najgorszych miejscach frontu i po kilkadziesiąt godzin. Czy wyobrażacie sobie Państwo czekać na ewakuację po utracie kończyny w ostrzeliwanej piwnicy na tabletkach przeciwbólowych, bo nie ma już wkłuć? I nie ma dostaw. Zrobiłby to dron, ale tego też nie ma ?

Czy wyobrażacie sobie Państwo, że młody człowiek, którego uratują koledzy umiera ostatecznie na zakażenie krwi, bo mimo ich starań ewakuacja przybyła za późno?

Spotkanie. Siadamy do stołu, w bezpiecznym miejscu. Zamawiamy obiad. Trudno go jeść , gdy przez szereg dni dzieliło się jedną konserwę dziennie między wielu, tak jak trudno spać, gdy każdy dźwięk ulicy brzmi jak śmiertelne zagrożenie. To jednak jeszcze nic.

Czy wyobrażacie sobie Państwo jak to jest spakować martwe ciało kolegi, który dzielił z Tobą najtrudniejsze chwile i uratował Ci w poprzedniej misji życie ? Bo już nic więcej nie możecie dla niego zrobić ?

Ukraińscy żołnierze to nie najemnicy , nie więźniowie. To w większości ludzie wszystkich zawodów, którzy wcale nie planowali być żołnierzami. To ojcowie, synowie, bracia.

„Mangust”, dziękujemy za Twoją służbę, za bohaterstwo, choć już tego nie przeczytasz.

Świecie, czy wiesz jak wygląda piekło wojny? Czy wiesz jak jest blisko? Czy może nie myślisz już o tym, bo „wojna trwa za długo”?

Pomoc dla szpitala rozładowujemy przed zmrokiem. Dwie godziny wcześniej spada nieopodal rakieta. Celują w nas dziś, mówi dyżurna pielęgniarka. Wnosimy wózki inwalidzkie, opatrunki, kule. Znowu strzelają. Okna szpitala są zabite płytą OSB, szyby nie wypadną, zdążyły wypaść wcześniej. Biegamy z kartonami wypełnionymi opatrunkami. Chirurg odkłada na kozetkę przywiezione przez nas piły do amputacji kończyn i biega z nami. Martwi się, żebyśmy nie załapali się na kolejny atak, bo grzmi całkiem blisko. Zapełniamy gabinet zabiegowy. Od drzwi do drzwi. Jeszcze rozpinane skarpetki na gips od pani Oli z Poznania, zapomnielibyśmy. Kiedy słychać świst wbiegamy do budynku. Atak znów niecelny. Tak. Terroryści znów celują w szpital pełen pacjentów. My odjeżdżamy, oni zostają. Bez kamizelek kuloodpornych. Przy łóżkach nieuzbrojonych pacjentów. Świecie, wiesz?

Świecie, Ukraina krwawi!

Nie możemy wiele, a i to niewiele możemy tylko dzięki Państwu. Jesteśmy bardzo wdzięczni, że nie jesteśmy w tym krzyku osamotnieni.

https://zrzutka.pl/mfkf5j

POLUB NAS NA FB!